Jako, że nic ekscytującego się dziś nie wydarzyło opiszemy wczorajsze ekscesy miejscowych zwierząt. Otóż jak siedzieliśmy wieczorem na plaży to najpierw przyszedł jeden kot i swobodnie zlał się w piach, zaraz przyszedł drugi i rzucił kupsztyla, potem całkiem spory krab uprzykrzał życie rakowi pustelnikowi próbując go upolować. A na koniec kot, który przychodzi do nas każdego wieczora jak siedzimy na werandzie upolował gekona i zeżarł na naszych oczach. Gekonów tu pełno, śmigają sobie po ścianach polując na owady.
Nie możemy się nadziwić tutejszym zachodom słońca, które po prostu spada momentalnie za linę horyzontu. Nie ma w tym niczego spektakularnego jak to bywa u nas w Polsze, żadnego widowiska.
Jutro z rana żegnamy się z Ko Lanta i płyniemy na Ko Phi Phi w naszej drodze powrotnej na Phuket. Ominie nas tutejsze oficjalne otwarcie sezonu, ma być wielka impra na plaży, na której akurat przebywamy, nawet przyjedzie dydżej z Bangkoku więc jubel murowany.